23.06.2014

16. Podszepty.


Ile się zmieniło po tym, jak postanowiłaś, że polubienie się z tamtą nalewką to dobry pomysł? Ależ nie znów aż tak wiele... Miałaś jednak „na koncie” kolejne doświadczenie, czyż nie? Jakbyś to najlepiej ujęła... Doświadczenie swego rodzaju swobody i działań czysto spontanicznych. Bo chyba tak najprościej można określić fakt, że zdecydowałaś się, niejako, ujawnić w kontekście łączących cię relacji z niemieckim asystentem. I gdyby tylko nie ten chaos w głowie, to racjonalnie byłabyś w stanie ocenić to wszystko jako niemal nic nieznaczący epizod. Bo przecież co takiego niby się stało? Przywołałaś zdarzenie z przeszłości, o którym tylko wy dwoje mogliście wiedzieć. Chwilowa konsternacja otoczenia. Brak jakiegokolwiek komentarza ze strony najbardziej zainteresowanych. Powrót do codzienności już kilka dni później. Ot, tyle. Każdy zdrowy na umyśle, dojrzały człowiek przyznałby, że nie ma się czym przejmować. Ty jednak musiałaś stać się nieco bardziej wyczulona na otaczających cię ludzi. Na to, jak się zachowują. Jak patrzą. Co mówią.
Czy było ci ciężko przyjść na próbę tuż po tych kilku dniach przerwy? Nie, bez przesady. Miałaś tyle rzeczy na głowie, że dopiero gdy zdałaś sobie sprawę z tego jak uważnie przygląda ci się Nadia, dotarło do ciebie, że tamta impreza jednak nieco zmieniła.
- Hej, hej – nachyliła się ku tobie, teatralnie cmokając w policzek. - Jak tam w nowym roku? Gotowa na więcej „występów” Wiktora? - dziewczyna brzmiała naturalnie, szczebiocząco wręcz, co zbiło cię nieco z tropu.
Bo niby kiedy ostatnio gawędziłaś z Nadią? Mruknęłaś więc coś wyjątkowo oszczędnie w odpowiedzi, więcej uwagi poświęcając swojej torbie. Ona jednak zdawała się nie zrażać twoim brakiem(?) umiejętności towarzyskich.
- Może byśmy gdzieś później wyskoczyły, co? Zazwyczaj w środy chodzimy z dziewczynami na kawę – czy w jej tonie było więcej perswazji niż prośby?
Zmarszczyłaś lekko czoło, prostując się jednocześnie. Zanim się odezwałaś, starannie przewiesiłaś ręcznik przez rękę.
- Nie mogę. Praca – odpowiedziałaś zgodnie z prawdą.
I nie czekając też na dalsze namawianie, ruszyłaś w stronę sali prób.
Ciężko powiedzieć, czy właśnie straciłaś szansę na nieco bliższe relacje z koleżankami z zespołu, czy też może jednak uniknęłaś wyjątkowo męczącego popołudnia w towarzystwie osób, które zdawały się tak różne od ciebie.

*

Kiedy tamtego wczesnego poranka wracałeś do siebie, nie mogłeś się przestać uśmiechać. Zaskoczyła cię, to na pewno. Zresztą, zdawała się zaskakiwać cię niemal za każdym razem, kiedy ją spotykałeś od czasu rozpoczęcia współpracy z Wiktorem. Z jednej strony nadal patrzyłeś na nią jak na rudego elfa, który zdecydowanie nie powinien chodzić po tak trudnym świecie... a jednocześnie dostrzegałeś te wszystkiego nowości, te wszystkie zmiany, które w niej zaszły. A publiczne przyznanie się do waszej przeszłości, nawet jeśli w pełni zrozumiałe tylko dla was dwojga, było dla ciebie czymś, co zdecydowanie wywołało miłe odczucia. Może nawet nieco dokarmiło nadzieję na to, że nieco szybciej uda ci się do niej zbliżyć. Nawet jeśli perspektywa rozmowy, w trakcie której nikt nie miałby wam przeszkadzać, rozmowy poniekąd intymnej, nadal napawała cię strachem. Bo cóż takiego mógłbyś jej powiedzieć, aby wyjaśnić kolejną ze swoich ucieczek? I jak streścić tych kilka, niezwykle kluczowych dla ciebie, lat, które pozwoliły ci stawiać krok pewniej niż kiedykolwiek?
Powtarzałeś sobie, że na zamartwianie się tym przyjdzie jeszcze czas. I skupiałeś swoją uwagę na tym, aby coraz lepiej odnajdywać się w pracy. Aby każda kolejna próba była dla ciebie dowodem na to, że ustaliłeś swoją pozycję i nawet ta grupka rozchichotanych panienek pamięta kim przede wszystkim na tej sali jesteś. Poza tym miałeś niezły ubaw z Wiktora, który był zdecydowanie nietuzinkową jednostką.
- Toniu, skarbie! - zwyczajowe odgłosy próby przerwał donośny głos choreografa. - Nareszcie jesteś – uśmiechnął się tak szeroko, jak chyba jeszcze nigdy nie miałeś okazji być tego świadkiem.
Do sali, jak gdyby nic się nie stało, weszła dziewczyna ubrana nieco odmiennie od reszty tancerek. Ramiączko luźnej koszulki co chwilę beztrosko opadało, aczkolwiek ona zdawała się zupełnie tym nie przejmować. Krótkie, kręcone włosy miała w totalnym nieładzie, a całą swoją uwagę zdawała się poświęcać nie tyle zażegnaniu wrażenia, jakie zrobiła, spóźniając się dobre czterdzieści minut, a butelce z landrynkowo różową zawartością, którą w końcu zostawiła na ławce. Napój wyglądał niczym neon na tle tych wszystkich źródlanych wód, które stały szeregiem na drewnianej powierzchni.
- Wiktorze, najdroższy – jej głos brzmiał tak, jakby całe swoje dotychczasowe życie przygotowywała się do roli najradośniejszego ze skowronków.
Barwa, która cię nie zirytowała, ale nie mogłeś się oprzeć wrażeniu, że nie masz bladego pojęcia jak właściwie potraktować tę dziewczynę. Czy jako niesubordynowaną tancerkę, która w głębokim poważaniu miała regulamin... czy może raczej ciekawe zjawisko, które w odpowiednich dawkach mogło dostarczać zabawnych przeżyć.
Tymczasem trener złapał tę drobną postać w swoje objęcia, mocno i długo ściskając, niczym ukochanego członka rodziny.
- Maleńka, jak dobrze cię widzieć – ujął jej twarz w dłonie, po czym pocałował w czoło. - A gdzie Aleksi? Myślałem, że będzie razem z tobą?
- Och, znasz go... Kiedyś się zjawi. Jak tylko zatęskni – uśmiechnęła się tak, że chyba każdy, nie tylko ty, zaczął się zastanawiać, kim jest ta blondynka. I kim jest dla niej Aleksi.
Mógłbyś jeszcze obserwować całe to mini przedstawienie, ale wypadało jednak przypomnieć trenerowi, gdzie tak właściwie się znajdujecie. Chociażby przez wzgląd na grupę tancerzy, która zdawała się zdecydowanie nie wiedzieć, co ze sobą zrobić. Taniec przerwany został praktycznie w połowie układu. Niektórzy zaczęli się już niecierpliwić, u innych zauważałeś przede wszystkim zainteresowanie zaistniałą sytuacją.
Chrząknąłeś więc wymownie.
- Ach tak... - dłoń Wiktora teatralnie powędrowała w kierunku czoła. - Grupo, to Antonia Maksimiuk – przedstawił blondynkę, która zgrabnie dygnęła. Oczywiście, musiała też puścić oczko zgromadzonym tancerzom. - Będzie z nami tańczyć – powiedział to tak, jakby już nudniejszego i bardziej oczywistego faktu nie było. - Przyjmijcie ją ciepło, chyba że ktoś z was ma ochotę na urlop w Mordorze – dało o sobie znać jego specyficzne poczucie humoru.

W miarę upływu kolejnych minut, przez salę coraz rzadziej przebiegały szepty będące efektem tej nagłej wizyty i zmiany w składzie. Wiktor nie dawał nikomu odpocząć, a i ty byłeś skupiony przede wszystkim na tym, aby świetnie wykonywać swoje obowiązki. Starałeś się poświęcać uwagę każdemu tancerzowi, czasem udzielając krótkich wskazówek, kiedy coś szło nie tak, lub chwaląc zdawkowo, gdy ktoś szczególnie dobrze wykonał swoją partię czy też okazał sporą poprawę. Przede wszystkim, byłeś profesjonalistą, nawet jeśli miałeś ogromną ochotę na to, aby szczególnie uważnie śledzić wzrokiem jedną, konkretną osobę.

*

Nagłe zmiany wytrącały cię z równowagi. Tak samo było w przypadku niespodziewanego pojawienia się tej jasnowłosej dziewczyny, która wcale ale to wcale za swoje spóźnienie nie wyleciała z hukiem z sali. Zrobiła na tobie wrażenie istoty niesamowicie swobodnej, która zdawała się w mgnieniu oka odnajdywać w nowych sytuacjach lub miejscach. Nie zauważyłaś na jej twarzy choćby cienia niepewności. Była w tym tak inna od ciebie – sama aż za dobrze pamiętałaś, jak niepewnie czułaś się pierwszego dnia. Nowy zespół, choreograf... Spojrzenia, szepty, komentarze... Dla ciebie było tego za dużo. Odchorowałaś to, nie było mowy o tym, aby taki stres przeszedł obojętnie. Tymczasem ta Antonia zdawała się urodzoną do tego, aby przebywać wśród ludzi. Niemal cały czas uśmiechała się lekko. Szybko też odnalazła swoje miejsce, ledwie przez moment przypatrując się temu, co akurat ćwiczyliście. I chociaż jej ruchy czasem były niezdarne i nie odnajdywałaś w jej tańcu tej perfekcji, o którą sama się starałaś, to nie mogłaś oprzeć się wrażeniu, że dziewczyna naprawdę dobrze się bawi i z każdą kolejną minutą ma więcej energii – w przeciwieństwie do reszty tancerzy.

Kiedy tylko próba dobiegła końca, opadła tuż przy tobie na ławce, zaraz też sięgając po swój landrynkowy napój.
- Masz ochotę? - rzuciła w twoim kierunku, patrząc ci prosto w oczy ze śmiałością, której trudno było u ciebie szukać. - Nie rozumiem jak możecie wszyscy pić wodę... Toż równie dobrze można się 'zasilić' kranówą, na jedno wychodzi – mówiła z niezwykłą prędkością, ale każde jej słowo było dla ciebie zrozumiałe. - Fajnie tu macie, chociaż pogoda kiepska – kontynuowała, jakbyście znały się od lat. - Wolę jak jest ciepło – stwierdziła i nie czekając na żadną reakcję z twojej strony, wstała i pobiegła do szatni.
Sama nie wiedziałaś, co o niej myśleć. Zazwyczaj czułaś się zmęczona towarzystwem ludzi tak energicznych i rozgadanych. Wprawiało cię też w zakłopotanie to, że byli tak otwarci i swobodni. I ten wzrok... Nie przepadałaś za bezpośrednimi spojrzeniami.

*

Teraz albo nigdy. Skoro już miałeś tę niepowtarzalną szansę, by spotkać Sofię na korytarzu chwilę po zakończeniu próby, musiałeś to wykorzystać. Zazwyczaj zdawała się praktycznie znikać zaraz po tym, jak tylko Wiktor puszczał was wolno. Dla ciebie zresztą miał też w zanadrzu kilka dodatkowych obowiązków, które skutecznie uniemożliwiały ci choćby zamianę kilku zdań z rudowłosą.
Teraz jednak stała tam, szukając jeszcze czegoś w torbie. W tych czarnych wąskich spodniach i obszernym bordowym swetrze wyglądała na jeszcze drobniejszą, o niemal chłopięcej figurze. Jeszcze lekko wilgotne włosy związała w luźny warkocz, który opadał swobodnie aż do pasa. Było w niej teraz tyle niedbałości, a jednocześnie zdawała się perfekcyjną układanką skrojonych na miarę elementów.
Mógłbyś tak stać i po prostu patrzeć, ale wtedy najpewniej dziewczyna w końcu znalazłaby to, czego tak nerwowo szukała i po prostu sobie poszła. Musiałeś więc wedrzeć się w jej obrazek, znaleźć się w ramach sceny rodzajowej, do której przed chwilą należała tylko ona.
- Sofio... - zacząłeś cokolwiek nieśmiało, śledząc jednak uważnie każdą z jej możliwych reakcji.
Od tego ledwie zauważalnego drgnięcia, którym zareagowała na dźwięk własnego imienia, po uważne, choć niezbyt bezpośrednie spojrzenie, które ci posłała.
- Chciałem ci podziękować. Za tamten wieczór – słowa jakoś się nie kleiły. I choć zazwyczaj byłeś mistrzem erudycji, brylowałeś w towarzystwie, to teraz chyba zjadało cię coś na kształt tremy.
- Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś – jej głosu mógłbyś słuchać bez przerwy. Szczególnie, gdy zwracała się bezpośrednio do ciebie.
- Właściwie to chciałem... - zacząłeś, ale nie dane ci było wypowiedzieć tego, co tak długo chodziło ci po głowie.
Kiedy tak staliście na korytarzu, niemal byłeś w stanie oszukiwać się, że jesteście w tej przestrzeni zupełnie sami. Że to tylko wasz kawałek rzeczywistości, który musisz wykorzystać, póki jest wam to dane. Rzeczywistość była jednak nieco bardziej przyziemna, bo właśnie w tym momencie ta jasnowłosa znów postanowiła zjawić się w sposób cokolwiek teatralny.
- Porwę ci ją, ok? - rzuciła, łapiąc Sofię za rękę, czym wprawiła was oboje w stan zaskoczenia. - No, nie stój tak. Masz odgórne polecenie wprowadzenia mnie w towarzyskie tajniki zespołu. Teraz – pociągnęła Sofię w stronę szatni z okryciami wierzchnimi, nie przerywając dalszego potoku słów.

I tyle je widziałeś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz