Ile się zmieniło po
tym, jak postanowiłaś, że polubienie się z tamtą nalewką to
dobry pomysł? Ależ nie znów aż tak wiele... Miałaś jednak „na
koncie” kolejne doświadczenie, czyż nie? Jakbyś to najlepiej
ujęła... Doświadczenie swego rodzaju swobody i działań czysto
spontanicznych. Bo chyba tak najprościej można określić fakt, że
zdecydowałaś się, niejako, ujawnić w kontekście łączących cię
relacji z niemieckim asystentem. I gdyby tylko nie ten chaos w
głowie, to racjonalnie byłabyś w stanie ocenić to wszystko jako
niemal nic nieznaczący epizod. Bo przecież co takiego niby się
stało? Przywołałaś zdarzenie z przeszłości, o którym tylko wy
dwoje mogliście wiedzieć. Chwilowa konsternacja otoczenia. Brak
jakiegokolwiek komentarza ze strony najbardziej zainteresowanych.
Powrót do codzienności już kilka dni później. Ot, tyle. Każdy
zdrowy na umyśle, dojrzały człowiek przyznałby, że nie ma się
czym przejmować. Ty jednak musiałaś stać się nieco bardziej
wyczulona na otaczających cię ludzi. Na to, jak się zachowują.
Jak patrzą. Co mówią.
Czy było ci ciężko
przyjść na próbę tuż po tych kilku dniach przerwy? Nie, bez
przesady. Miałaś tyle rzeczy na głowie, że dopiero gdy zdałaś
sobie sprawę z tego jak uważnie przygląda ci się Nadia, dotarło
do ciebie, że tamta impreza jednak nieco zmieniła.
- Hej, hej – nachyliła
się ku tobie, teatralnie cmokając w policzek. - Jak tam w nowym
roku? Gotowa na więcej „występów” Wiktora? - dziewczyna
brzmiała naturalnie, szczebiocząco wręcz, co zbiło cię nieco z
tropu.
Bo niby kiedy ostatnio
gawędziłaś z Nadią? Mruknęłaś więc coś wyjątkowo oszczędnie
w odpowiedzi, więcej uwagi poświęcając swojej torbie. Ona jednak
zdawała się nie zrażać twoim brakiem(?) umiejętności
towarzyskich.
- Może byśmy gdzieś
później wyskoczyły, co? Zazwyczaj w środy chodzimy z dziewczynami
na kawę – czy w jej tonie było więcej perswazji niż prośby?
Zmarszczyłaś lekko
czoło, prostując się jednocześnie. Zanim się odezwałaś,
starannie przewiesiłaś ręcznik przez rękę.
- Nie mogę. Praca –
odpowiedziałaś zgodnie z prawdą.
I nie czekając też na
dalsze namawianie, ruszyłaś w stronę sali prób.
Ciężko powiedzieć, czy
właśnie straciłaś szansę na nieco bliższe relacje z koleżankami
z zespołu, czy też może jednak uniknęłaś wyjątkowo męczącego
popołudnia w towarzystwie osób, które zdawały się tak różne od
ciebie.
*
Kiedy tamtego wczesnego
poranka wracałeś do siebie, nie mogłeś się przestać uśmiechać.
Zaskoczyła cię, to na pewno. Zresztą, zdawała się zaskakiwać
cię niemal za każdym razem, kiedy ją spotykałeś od czasu
rozpoczęcia współpracy z Wiktorem. Z jednej strony nadal patrzyłeś
na nią jak na rudego elfa, który zdecydowanie nie powinien chodzić
po tak trudnym świecie... a jednocześnie dostrzegałeś te
wszystkiego nowości, te wszystkie zmiany, które w niej zaszły. A
publiczne przyznanie się do waszej przeszłości, nawet jeśli w
pełni zrozumiałe tylko dla was dwojga, było dla ciebie czymś, co
zdecydowanie wywołało miłe odczucia. Może nawet nieco dokarmiło
nadzieję na to, że nieco szybciej uda ci się do niej zbliżyć.
Nawet jeśli perspektywa rozmowy, w trakcie której nikt nie miałby
wam przeszkadzać, rozmowy poniekąd intymnej, nadal napawała cię
strachem. Bo cóż takiego mógłbyś jej powiedzieć, aby wyjaśnić
kolejną ze swoich ucieczek? I jak streścić tych kilka, niezwykle
kluczowych dla ciebie, lat, które pozwoliły ci stawiać krok
pewniej niż kiedykolwiek?
Powtarzałeś sobie, że
na zamartwianie się tym przyjdzie jeszcze czas. I skupiałeś swoją
uwagę na tym, aby coraz lepiej odnajdywać się w pracy. Aby każda
kolejna próba była dla ciebie dowodem na to, że ustaliłeś swoją
pozycję i nawet ta grupka rozchichotanych panienek pamięta kim
przede wszystkim na tej sali jesteś. Poza tym miałeś niezły ubaw
z Wiktora, który był zdecydowanie nietuzinkową jednostką.
- Toniu, skarbie! -
zwyczajowe odgłosy próby przerwał donośny głos choreografa. -
Nareszcie jesteś – uśmiechnął się tak szeroko, jak chyba
jeszcze nigdy nie miałeś okazji być tego świadkiem.
Do sali, jak gdyby nic
się nie stało, weszła dziewczyna ubrana nieco odmiennie od reszty
tancerek. Ramiączko luźnej koszulki co chwilę beztrosko opadało,
aczkolwiek ona zdawała się zupełnie tym nie przejmować. Krótkie,
kręcone włosy miała w totalnym nieładzie, a całą swoją uwagę
zdawała się poświęcać nie tyle zażegnaniu wrażenia, jakie
zrobiła, spóźniając się dobre czterdzieści minut, a butelce z
landrynkowo różową zawartością, którą w końcu zostawiła na
ławce. Napój wyglądał niczym neon na tle tych wszystkich
źródlanych wód, które stały szeregiem na drewnianej powierzchni.
- Wiktorze, najdroższy –
jej głos brzmiał tak, jakby całe swoje dotychczasowe życie
przygotowywała się do roli najradośniejszego ze skowronków.
Barwa, która cię nie
zirytowała, ale nie mogłeś się oprzeć wrażeniu, że nie masz
bladego pojęcia jak właściwie potraktować tę dziewczynę. Czy
jako niesubordynowaną tancerkę, która w głębokim poważaniu
miała regulamin... czy może raczej ciekawe zjawisko, które w
odpowiednich dawkach mogło dostarczać zabawnych przeżyć.
Tymczasem trener złapał
tę drobną postać w swoje objęcia, mocno i długo ściskając,
niczym ukochanego członka rodziny.
- Maleńka, jak dobrze
cię widzieć – ujął jej twarz w dłonie, po czym pocałował w
czoło. - A gdzie Aleksi? Myślałem, że będzie razem z tobą?
- Och, znasz go... Kiedyś
się zjawi. Jak tylko zatęskni – uśmiechnęła się tak, że
chyba każdy, nie tylko ty, zaczął się zastanawiać, kim jest ta
blondynka. I kim jest dla niej Aleksi.
Mógłbyś jeszcze
obserwować całe to mini przedstawienie, ale wypadało jednak
przypomnieć trenerowi, gdzie tak właściwie się znajdujecie.
Chociażby przez wzgląd na grupę tancerzy, która zdawała się
zdecydowanie nie wiedzieć, co ze sobą zrobić. Taniec przerwany
został praktycznie w połowie układu. Niektórzy zaczęli się już
niecierpliwić, u innych zauważałeś przede wszystkim
zainteresowanie zaistniałą sytuacją.
Chrząknąłeś więc
wymownie.
- Ach tak... - dłoń
Wiktora teatralnie powędrowała w kierunku czoła. - Grupo, to
Antonia Maksimiuk – przedstawił blondynkę, która zgrabnie
dygnęła. Oczywiście, musiała też puścić oczko zgromadzonym
tancerzom. - Będzie z nami tańczyć – powiedział to tak, jakby
już nudniejszego i bardziej oczywistego faktu nie było. -
Przyjmijcie ją ciepło, chyba że ktoś z was ma ochotę na urlop w
Mordorze – dało o sobie znać jego specyficzne poczucie humoru.
W miarę upływu
kolejnych minut, przez salę coraz rzadziej przebiegały szepty
będące efektem tej nagłej wizyty i zmiany w składzie. Wiktor nie
dawał nikomu odpocząć, a i ty byłeś skupiony przede wszystkim na
tym, aby świetnie wykonywać swoje obowiązki. Starałeś się
poświęcać uwagę każdemu tancerzowi, czasem udzielając krótkich
wskazówek, kiedy coś szło nie tak, lub chwaląc zdawkowo, gdy ktoś
szczególnie dobrze wykonał swoją partię czy też okazał sporą
poprawę. Przede wszystkim, byłeś profesjonalistą, nawet jeśli
miałeś ogromną ochotę na to, aby szczególnie uważnie śledzić
wzrokiem jedną, konkretną osobę.
*
Nagłe zmiany wytrącały
cię z równowagi. Tak samo było w przypadku niespodziewanego
pojawienia się tej jasnowłosej dziewczyny, która wcale ale to
wcale za swoje spóźnienie nie wyleciała z hukiem z sali. Zrobiła
na tobie wrażenie istoty niesamowicie swobodnej, która zdawała się
w mgnieniu oka odnajdywać w nowych sytuacjach lub miejscach. Nie
zauważyłaś na jej twarzy choćby cienia niepewności. Była w tym
tak inna od ciebie – sama aż za dobrze pamiętałaś, jak
niepewnie czułaś się pierwszego dnia. Nowy zespół, choreograf...
Spojrzenia, szepty, komentarze... Dla ciebie było tego za dużo.
Odchorowałaś to, nie było mowy o tym, aby taki stres przeszedł
obojętnie. Tymczasem ta Antonia zdawała się urodzoną do tego, aby
przebywać wśród ludzi. Niemal cały czas uśmiechała się lekko.
Szybko też odnalazła swoje miejsce, ledwie przez moment
przypatrując się temu, co akurat ćwiczyliście. I chociaż jej
ruchy czasem były niezdarne i nie odnajdywałaś w jej tańcu tej
perfekcji, o którą sama się starałaś, to nie mogłaś oprzeć
się wrażeniu, że dziewczyna naprawdę dobrze się bawi i z każdą
kolejną minutą ma więcej energii – w przeciwieństwie do reszty
tancerzy.
Kiedy tylko próba
dobiegła końca, opadła tuż przy tobie na ławce, zaraz też
sięgając po swój landrynkowy napój.
- Masz ochotę? - rzuciła
w twoim kierunku, patrząc ci prosto w oczy ze śmiałością, której
trudno było u ciebie szukać. - Nie rozumiem jak możecie wszyscy
pić wodę... Toż równie dobrze można się 'zasilić' kranówą,
na jedno wychodzi – mówiła z niezwykłą prędkością, ale każde
jej słowo było dla ciebie zrozumiałe. - Fajnie tu macie, chociaż
pogoda kiepska – kontynuowała, jakbyście znały się od lat. -
Wolę jak jest ciepło – stwierdziła i nie czekając na żadną
reakcję z twojej strony, wstała i pobiegła do szatni.
Sama nie wiedziałaś, co
o niej myśleć. Zazwyczaj czułaś się zmęczona towarzystwem ludzi
tak energicznych i rozgadanych. Wprawiało cię też w zakłopotanie
to, że byli tak otwarci i swobodni. I ten wzrok... Nie przepadałaś
za bezpośrednimi spojrzeniami.
*
Teraz albo nigdy. Skoro
już miałeś tę niepowtarzalną szansę, by spotkać Sofię na
korytarzu chwilę po zakończeniu próby, musiałeś to wykorzystać.
Zazwyczaj zdawała się praktycznie znikać zaraz po tym, jak tylko
Wiktor puszczał was wolno. Dla ciebie zresztą miał też w zanadrzu
kilka dodatkowych obowiązków, które skutecznie uniemożliwiały ci
choćby zamianę kilku zdań z rudowłosą.
Teraz jednak stała tam,
szukając jeszcze czegoś w torbie. W tych czarnych wąskich
spodniach i obszernym bordowym swetrze wyglądała na jeszcze
drobniejszą, o niemal chłopięcej figurze. Jeszcze lekko wilgotne
włosy związała w luźny warkocz, który opadał swobodnie aż do
pasa. Było w niej teraz tyle niedbałości, a jednocześnie zdawała
się perfekcyjną układanką skrojonych na miarę elementów.
Mógłbyś tak stać i po
prostu patrzeć, ale wtedy najpewniej dziewczyna w końcu znalazłaby
to, czego tak nerwowo szukała i po prostu sobie poszła. Musiałeś
więc wedrzeć się w jej obrazek, znaleźć się w ramach sceny
rodzajowej, do której przed chwilą należała tylko ona.
- Sofio... - zacząłeś
cokolwiek nieśmiało, śledząc jednak uważnie każdą z jej
możliwych reakcji.
Od tego ledwie
zauważalnego drgnięcia, którym zareagowała na dźwięk własnego
imienia, po uważne, choć niezbyt bezpośrednie spojrzenie, które
ci posłała.
- Chciałem ci
podziękować. Za tamten wieczór – słowa jakoś się nie kleiły.
I choć zazwyczaj byłeś mistrzem erudycji, brylowałeś w
towarzystwie, to teraz chyba zjadało cię coś na kształt tremy.
- Mam nadzieję, że
dobrze się bawiłeś – jej głosu mógłbyś słuchać bez
przerwy. Szczególnie, gdy zwracała się bezpośrednio do ciebie.
- Właściwie to
chciałem... - zacząłeś, ale nie dane ci było wypowiedzieć tego,
co tak długo chodziło ci po głowie.
Kiedy tak staliście na
korytarzu, niemal byłeś w stanie oszukiwać się, że jesteście w
tej przestrzeni zupełnie sami. Że to tylko wasz kawałek
rzeczywistości, który musisz wykorzystać, póki jest wam to dane.
Rzeczywistość była jednak nieco bardziej przyziemna, bo właśnie
w tym momencie ta jasnowłosa znów postanowiła zjawić się w
sposób cokolwiek teatralny.
- Porwę ci ją, ok? -
rzuciła, łapiąc Sofię za rękę, czym wprawiła was oboje w stan
zaskoczenia. - No, nie stój tak. Masz odgórne polecenie
wprowadzenia mnie w towarzyskie tajniki zespołu. Teraz –
pociągnęła Sofię w stronę szatni z okryciami wierzchnimi, nie przerywając dalszego
potoku słów.
I tyle je widziałeś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz